Zacznę może od małych zmian - zmieniłam swój podpis - od dzisiaj jestem urbasia - łatwiejsze w obsłudze od basiau ;-).
Teraz o szyciu.
Na blogu Maknety znalazłam linkę do tutorialu, jak wykonać taki mini quilt. Oto co powstało. Leży teraz grzecznie na komodzie i udaje bieżnik ;-).
To moje drugie pikowanie. Pikowało mi się odrobinę lepiej niż za pierwszym razem, ponieważ Mama odstąpiła mi płytkę zakrywającą transporter (szyję na maszynie Łucznik). Marzy mi się maszyna Janome, ale cóż... trzeba działać na tym sprzęcie, którym się dysponuje. I dlatego też nie ustrzegłam się drobnych błędów przy pikowaniu. Mam nadzieję, że z czasem będzie ich coraz mniej.
Napiszę jeszcze tylko, że skończyłam w końcu wyszywać świąteczny obrazek salowy. Ale efekt wyszywania i to, co z niego powstało, pokażę w następnym wejściu ;-).
Śliczny! Jak dla mnie to wyższa szkoła jazdy...;-)
OdpowiedzUsuńCudo!! Szkoda, ze ja nie bardzo lubię się z maszyną do szycia. Pozdrawiam:)
OdpowiedzUsuńLamiko, Janeczko (witam na blogu :-)), dziękuję za miłe słowa.
OdpowiedzUsuńLamiko, wyższą szkołą jazdy jest dla mnie uszyć jakiś ciuch, co Ty potrafisz :-)
Janeczko, a może tak dać sobie wzajemnie szansę ;-)
Nooo, pikowanie piękne !
OdpowiedzUsuńZastanawiam się, czy skoro to serwetka, to ma jakiś wykład ?
Jotha, oprócz tego że kwadraty są naprasowane na na fizelinie to o całości dałam ocieplinę grubości 3mm, więc po przeprasowaniu żelazkiem bieżnik nie jest bardzo puchaty. Jest taki akurat ;-)
OdpowiedzUsuń