Tak naprawdę, to komin wydziergałam sama, modyfikując dół (poszerzając), a kiedy już cały wyrób miałam gotowy, kupiłam wzór (klik) . No i okazało się, że nawet ilość oczek nabranych na projekt jest bardzo zbliżona do pierwowzoru ;-). Mam tylko nadzieję, że utrafiłam z rozmiarem i będzie ten lisek-nie lisek pasował na głowę małego Jasia.
W roli modeli wystąpiły niezawodne misie.
Jutro, mam nadzieję, będe mogła pokazać fioletowe ze stosiku . I może melanżowe niebiesko-fioletowe, o ile zabiorę się w końcu za pochowanie nitek.
Pozdrawiam wieczornie.
Cudny kapturek! Bardzo fajny wyszedł Ci lisek, też trzymam kciuki, żeby pasował, bo przecudnej urody jest.
OdpowiedzUsuńDziekuję :-)
OdpowiedzUsuń